To jest cud świata! Nie wiedziałem gdzie jedziemy. Wsiedliśmy do auta w Ałmaty i ruszyliśmy na wschód pod granicę z Chinami. Nagle ujrzałem skały…
„Czyżbyśmy okrążyli Ziemię?”– pomyślałem. Przecież to jest Wielki Kanion Kolorado!!!!
Nie, to nie USA, to nadal Kazachstan, ale widok równie piękny, równie majestatyczny jak ten w Kolorado. Piękne skały, mieniące się słońcem piaskowce a na końcu drogi jakby oaza. To rzeka Charyn.
A potem była droga powrotna, i te dzikie suche stepy kazachskie na których pasły się wolne, niczym nie skrępowane konie. To właśnie jest WOLNOŚĆ. Potem jeszcze tylko kupno barana na targu (na popołudniową ucztę), wizyta w tradycyjnej restauracji w jurtach (skosztowanie kumysu i i egzotycznych rarytasów) i kierunek Ałmaty.
Pomyślałem, że jestem w Colorado, ale nie, to nadal Kazachstan 🙂
Nieliczni turyści na szlaku Kanionu.
Jakiś lokals – wiewiór czy cuś 🙂
Step kazachski robi niesamowite wrażenie.
Baranek kupiony na targu. Do bagażnika był włożony jeszcze żywy.
Popołudniowa uczta z baraniną w roli głównej. Kazachowie są jedną z najbardziej mięsożernych nacji świata.