Majdan na Majdanie – Ukraińska rewolucja 2014 r.

Od czasu rewolucji w Rumunii w 1989 roku i mordu na rodzinie Ceausescu oraz wojny w Jugosławii Europa nie doznała tak gwałtownego wstrząsu.

Wojna domowa?

Przecież to nas Europejczyków już nie dotyczy.

Rebelia? Pucz? Mordowanie własnych obywateli?

Jak to?

To raczej w Azji, Afryce, Ameryce Łacińskiej ale nie u nas.

Kompletny szok! Nagle spokojne relacje z Igrzysk Olimpijskich w Soczi, zostały przerwane wiadomościami o zajściach w Kijowie. Z jednej strony studio olimpijskie, kolorowe kurtki wolontariuszy, fantastyczne zawody – narciarstwo, hokej, arcyciekawy skicross, z drugiej widok brunatnego tłumu, strzałów, zamieszek i krwi.

Co tam się dzieje? Przecież już było spokojnie. Oszaleli? Znowu protestują?

Z dnia na dzień było coraz gorzej. Wstrząsające relacje na żywo. Walki na ulicach Kijowa, właściwie regularna wojna, akty separatyzmu władz administracyjnych poszczególnych regionów. W ciągu chwili zmieniło się wszystko. Ale to był dopiero początek. Mija noc, a na Ukrainie dochodzi do kolejnych dynamicznych zmian, kto wie czy nie bardziej szokujących. Rozpoczyna się kalejdoskop zdarzeń, takiego obrotu spraw nikt się nie mógł spodziewać. Wczoraj strzelali do siebie a dzisiaj Janukowycz zawiera porozumienie z opozycją, zmienia się władza. Na wolność wychodzi pomarańczowa Julia, słuchamy zadziwiających informacji o decyzjach parlamentu ukraińskiego. Krwawa rewolucja zmienia sie, ale w co? W racjonalną? Rozumną? Pokojową? Jak potoczą się teraz wydarzenia?

Czy upadek satrapy rozwiąże sprawę? Czy może nowa władza zaadoptuje stare struktury, metody i tradycje rządów. Czy mentalność polityczna Ukraińców zmieniła się na tyle by dokonać prawdziwych i głębokich zmian zmierzających w stronę budowy państwa obywatelskiego i europejskiego?

Przecież Ukraina straciła już kilka swoich szans…

Całkowicie zaprzepaszczona została „pomarańczowa rewolucja. Wówczas w 2004 roku byłem wśród moich przyjaciół jednym z nielicznych, którzy wątpili w jej sens. Nie wiem dlaczego, ale kiedy wielu ludzi na ulicach polskich miast entuzjastycznie przypinało do piersi pomarańczową kokardkę, ja byłem sceptyczny. Być może wynikało to z mojej niechęci do masowości. Nie lubię ulegać, to było zbyt nachalne, zbyt kolorowe by uśpić krytycyzm. Stałem obok i obserwowałem, mówiąc do przyjaciół: nie jestem taki pewien tych pomarańczy. Niedługo trzeba było czekać by się przekonać o tym, że ani Tymoszenko, ani Juszczenko i inni opozycjoniści zmarnowali czas i nadzieje w nich pokładane. Dlaczego teraz ma być inaczej? Bo padły trupy? Bo są nowe twarze – Kliczko i inni? Nie wiem dlaczego ale znowu mam wątpliwości. Z resztą, odnośnie „nowych twarzy” – widać, że stare skompromitowane wygi pchają sie bezczelnie na piedestał. Pomarańczowa Julia T. ledwo wyszła z pudła i od razu poleciała na Majdan grać pod publiczkę. Brakuje jeszcze tylko pomarańczowego Juszczenki do kompletu. Mam nadzieję, że Ukraińcy nie są aż tak głupi.

Czego się boję? Boję się zanarchizowanych ludzi, którzy w wielu miastach Ukrainy wdzierają się do koszar i rabują broń palną. Boję się Majdanu, pełnego rozwścieczonych ludzi rządnych odwetu i krwi. Byłem tam w grudniu 2013 roku, w dniu kiedy doszło do pierwszych (jeszcze niewinnych) zamieszek w dzielnicy rządowej. Wracałem z Briańska do Polski. Pociąg relacji Moskwa – Kiszyniów zatrzymał się w Kijowie. Nie było biletów, musieliśmy więc zatrzymać się na 2 dni w stolicy. Okno apartamentu z widokiem na kijowski stadion (myślę sobie-ale nieciekawy architektonicznie, to już nawet ten poznański jest chyba ładniejszy). No nic, odświeżyłem się nieco, i wyszedłem na ulicę. Widziałem na własne oczy jak tłum wszedł do budynku rady miejskiej. Widziałem jak tłum skakał po stołach prezydialnych, wywieszał flagi i wybijał szyby w drzwiach. Chodziłem po skruszonym szkle. A potem ciekawość poprowadziła mnie dalej – na Majdan. Stojąc wśród rozentuzjazmowanego tłumu, rodzin z wózkami, słysząc modły i przemówienia okraszone niebiesko-żółtymi wstążkami, widziałem jak tuż obok stały całe watahy ponurych typów w czarnych kurtkach ze złowrogimi czarno-czerwonymi flagami. Kontrast uderzył mnie dość mocno. Ci ze wstążkami, flagami ukraińskimi a nawet europejskimi i kanadyjskimi mieli twarze uśmiechnięte. Biła od nich młodość i nadzieja. Ci brunatni mieli twarze srogie, zaciśnięte szczęki, milczeli…

Wina Janukowycza jest niezaprzeczalna. To on wydał zgodę na strzelanie ostrą amunicją do ludzi. Popełnił katastrofalny błąd! (Tak na marginesie: czy milicja ukraińska nie ma środków pośrednich? Czy za pałkami i tarczami jest już tylko kałasznikow? Tu też widać różnicę między demokracjami zachodnimi a Wschodem. Na Zachodzie paraliżowanie strategicznego węzła komunikacyjnego miasta takiego jak Majdan zakończono by dość szybko dobrze wyszkolonymi oddziałami prewencji. Gazy armatki wodne aresztowania, pałowanie. Żaden rząd europejski by nie pozwolił na kilkumiesięczny paraliż miasta. Na Ukrainie czekano długo, mimo, że nawet sami mieszkańcy mieli tego dość, nawet ci bardzo prozachodni, o taksówkarzach nie wspominając. Janukowycz czekał do lutego ale użył w przeciwieństwie do Zachodu środków niedopuszczalnych, bandyckich.) Jednak należy pamiętać, że ekstremizm był po obu stronach. I jedni i drudzy radykalizowali się, nic dziwnego, że sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Dzisiaj telewizja pełna jest mądrych głów. Każdy od prawej do lewej komentuje zdarzenia. Niepokoi mnie jednak to, że tak łatwo idą słowa potępienia. Nikt nie poddaje w wątpliwość odpowiedzialności nowych władz. Janukowycz upadł. Z kim teraz rozmawiać? Przyznam, że popieram wstrzemięźliwość i obawy Rosjan. „Brunatne twarze” – nacjonaliści, banderowcy, neonaziści i inni. Majdan ich wzmocnił! Czują się pewnie. Teraz to oni będą stawiać warunki, sami stając się wkrótce problemem dla nowych władz ukraińskich. Oni nie są demokratyczni. Czy Świat tego nie widzi? Boje się, że za te chwile entuzjazmu i wolnościowego zachwytu znowu przyjdzie zapłacić. Gorzkie rozczarowania będą na pewno.

Pojawił się też problem integralności terytorialnej Ukrainy (faktycznie kilku Ukrain). Krym, zachód, wschód, mniejszość rosyjska, Tatarzy, dyskryminacja języka rosyjskiego, „wejdą nie wejdą” itd. Mimo, że historycznie rzecz biorąc, Krym był rosyjski to nie chcę by trafił pod zwierzchnictwo terytorialne Rosji. Z resztą, Rosja się na to nigdy nie zdobędzie. Zbyt wiele by miała do stracenia – G8, G20, OECD, izolacja na arenie międzynarodowej itp. – poza tym Rosja jest zbyt biedna by angażować się gospodarczo i militarnie w cokolwiek. Abstrahując od ewentualnych złożonych konsekwencji takiego obrotu sprawy, spłycę problem – dla nas Polaków pojawiłyby się wizy. Nie ma nic gorszego niż jadąc na wczasy na Krym wyrabiać sobie wizę do Rosji.

Obserwując te krwawe wydarzenia przyszła mi na myśl refleksja, może i nieodosobniona. Jakie to szczęście, że w Polsce mieliśmy tak rozumnych, zrównoważonych i odpowiedzialnych ludzi – Kuronia, Mazowieckiego, Jaruzelskiego i innych. Jaki to cud, że wtedy nie doszło do rzezi.

( 26 Luty 2014)

Fotografując namioty, zostałem wylegitymowany przez ochronę Majdanu.

Banderowska flaga Prawego Sektoru.

Bandera – czyżby nowy symbol wolnej i niepodległej Ukrainy?

Banderowska gęba spoglądająca na Majdan. Czy aby na pewno chodzi o przywracanie złowrogich upiorów?

Kula przebiła hełm.

Idąc dzisiejszą ulicą Bohaterów Niebiańskiej Sotni pod górę, mijając po prawej Hotel Ukrainę i wchodząc w ulicę Senatorską możemy poczuć ten obrzydliwy i złowrogi czas grozy. Na tym bruku, ginęli ludzie których zdjęcia były poprzyczepiane do drzew.

Uliczne barykady.

Zdefragmentowny bruk, kostki były wydłubywane przez demonstrantów i wykorzystywane w walce z Berkutem.

Zdjęcia młodych ludzi którzy zginęli na Senatorskiej były poprzyczepiane do drzew. Była tam też wystawa fotografii reporterskiej.

Wtedy tylko zawieszka, dziś już ulica Niebiańskiej Sotni.

Toalety na Majdanie, nie sposób z nich skorzystać. Nieczystości wylewały się na zewnątrz. Nikt ani myślał to uprzątnąć.

Rąbane drewno na opał.

Papier toaletowy z podobizną Janukowycza.

Miejsce na którym stał pomnik Lenina.