Jest jedna wspólna rzecz, która szczególnie hańbi Rosjan, Ukraińców i Białorusinów (na Białorusi to zjawisko występuje znacznie rzadziej). To ich stosunek do zwierząt. Abstrahuję tutaj od traktowania szeroko rozumianej przyrody i fauny. Nie mówię tu także o sadyzmie czy bestialstwie poszczególnych zwyrodnialców, których nie brak i pod polskim niebem. Myślę o obrazkach codziennych z rosyjskich czy ukraińskich ulic, placów i parków. Jest to zjawisko charakterystyczne dla tej części „cywilizowanej” Europy, dla poradzieckich metropolii i prowincji. Zjawisko, które szokuje przyjezdnych, ale nie wywołuje wrażenia na miejscowych. Myślę o bezpańskich psach, najpiękniejszych czworonogach jakie kiedykolwiek widziałem w moim życiu, a które niezależnie od pory roku, czy to zima, śnieg i kilkunastostopniowy mróz, czy też upał i lejący się żar, zawsze można spotkać włóczące się bez celu w poszukiwaniu pokarmu.>
Pierwszy raz spotkałem bezpańskie psie watahy w Petersburgu w 2001 roku. Był to widok niezapomniany, tak jak i inny charakterystyczny obraz, a mianowicie brudne włóczące się watahy bezdomnych dzieci, które okalają człowieka w czasie, gdy wypłaca pieniądze z bankomatu. Podczas kolejnych wizyt w Rosji i na Ukrainie zauważyłem, że nie ma miasta a w nim placu czy podwórka, na którym nie znajdowały by się bezdomne psy. Koczują one grupami, leżąc często gdzie popadnie, na trawnikach, ziemi, chodniku. Latem leżą rozwalone w bezruchu, by jak największą powierzchnią ciała się chłodzić. Zimą leżą skulone w okropnych warunkach na betonie, pokrytej śniegiem trawie, czy nieopodal wejścia do metra by wychwytywać ciepły powiew. Wielokrotnie idąc po zamarzniętej drodze widziałem skulone w kłębek psiaki, leżące bezpośrednio na ziemi, czy betonie. Wbrew pozorom nie są groźne. Chociaż domyślam się, że głód potrafi przeistoczyć je w dzikie bestie. Jednak nie słyszałem o tym by zagryzały ludzi.
Uderza też to, że w swej fizjonomii, o czym już nadmieniłem, są to psy wspaniałej urody i maści. Mieszańce ma się rozumieć, jednak pyski i oczy tak rozumne, tak przenikliwie wpadające w pamięć, że człowiekowi pęka serce. Nigdy nie widziałem tak pięknych i mądrych psów. Myślę, że każdy z nich byłby najwierniejszym towarzyszem życia.
Poniżej prezentuję zdjęcia z Petersburga, Czernichowa, Krymu, Saratowa i Moskwy. To jest jedna wielka psia rodzina zdana wyłącznie na siebie. Administracja lokalna problemu nie widzi. Nikt się niczym nie przejmuje do czasu kiedy nie wydarzy się nieszczęście. Słynna była sprawa na Ukrainie, kiedy pojawiły się doniesienia o tym, że przed Euro 2012 władze ukraińskie likwidowały masowo bezdomne psy. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało myślę, że humanitarne uśpienie czworonogów pomogło by polepszyć los tysięcy psów, z którymi lokalna władza nie wie co robić, nie potrafiąc zaproponować jakichkolwiek rozwiązań systemowych, narażając je na śmierć głodową lub komunikacyjną. Smutne i urągające.
Trochę cienia (Krym).
W cieniu drzewa (Krym).
Kazań, przy silniku trochę cieplej…
Z chipem w uchu.
Czernichów (Ukraina).
Moskwa, chłodny listopad (przy wejściu do metra).
Saratów.
Przy krawężniku… drugi pies obok w oponie.
Wataha saratowska.
Liderzy watahy saratowskiej.
Petersburg. Przed wejściem do rektoratu.
Gdzieś na Ukrainie, grudzień, ziemia skuta mrozem i twarda jak kamień.
Moskwa – gnijące psie zwłoki na przeciwko głównego budynku Uniwersytetu im. M. Łomonosowa.
Moskwa – martwy pies tuż obok Uniwersytetu im. M. Łomonosowa. Przez cały dzień służby miejskie nie zainteresowały się i nie wyniosły ciała.
Krym, w kwiatach.
Kazachstan – Ałma-Ata.
Kazań, pod murkiem uniwersyteckim.
Kijów, Padół.
Kazań.
Kijów, (na Padole). Cała wataha wypoczywa, ale jeden samiec czujnie obserwuje otoczenie.
Kijów (na Padole). Czujka obserwuje czy nie ma zagrożenia.
Kijów (na Padole).
Krym (jeszcze ukraiński) – watahy psów leżących przy grządkach miejskich.
W zaspie (Petersburg).
Zimowy Petersburg.
W Carskim Siole.
Kazań. Pod meczetem.
Gdzieś na kijowskim osiedlu.
Coraz chłodniej.
W rabacie kwietnej.